Oddech lekki jak wiatr
jak szczêœcie wezbrane
patrzê na wasze oblicza spragnione
wierzê ¿e wiêcej mogê
ni¿ on wam dajê
nie proszê
ja ¿¹dam
wzywam ciê g³oœno klnê
tak jakby zasn¹³
i obudziæ wiêcej nie chcia³ siê
Za promieñ uczuæ
za marzeñ horyzont
wychylam siê
aby rêce wam ogrzaæ
przyci¹gn¹æ do siebie
(jak owoc dojrza³y
zabraæ od niego
zostaæ nim)
Sêdzi¹ cierpieñ zostaje
przychodz¹ oczy sp³akane
by znaleŸæ siebie
zgubiony ci¹g zdarzeñ
Jako cz³owiek radziæ mog³am
a jako Bóg bez rady zosta³am
jako Bóg
jak i on
przegra³am tak jak i on
jakbym zasnê³a
i obudziæ wiêcej nie chcia³a